Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku niewyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nawigacja

administrator

Kalendarium II wojny światowej w Siemiatyczach – Przesuwanie się linii frontu przez Siemiatycze

„Kurier Siemiatycki” 2006, nr 31

Tekst: Mieczysław Matosiuk, Prezes Towarzystwa Przyjaciół Siemiatycz

Przesunięcie się linii frontu z Siemiatycz w rejon Mińska Mazowieckiego w początkach sierpnia 1944 utwierdziło Siemiatyczan w przekonaniu pewnej stabilizacji poglądu, że wojska niemieckie tu już nie wrócą i nie będą zostawiać po sobie dalszych krwawych śladów. Nic dziwnego, że nastąpiła chwila oddechu dla mieszkańców Siemiatycz, jak i okolic. Jak pisze w swoich wspomnieniach radziecki generał (Paweł Batow) „Nigdy nie zapomnę, jak we wsi Putkowice miejscowa ludność witała jeden z naszych batalionów chlebem i solą ze słowami: -Jedynej armii, która potrafiła wypędzić hitlerowskiego okupanta. Byliśmy świadkami szczęścia ludzi, którym przywrócono wolność”. Na trasie przemieszczania się frontu pozostały wraki pojazdów (samochodów, czołgów, wozów pancernych). Na lewym brzegu rzeki Bug naprzeciw Ogrodnik spokojnie leżała część silnika i dysza paliwowa V-2 wyłowiona z rzeki siecią przez rybaków z Wólki w maju 1944, której Niemcy ze względu na zbliżający się front nie zdążyli zabrać. Pisaliśmy o tym bardziej szczegółowo w jednym z naszych poprzednich odcinków. W ferworze wrażeń związanych z przesuwaniem się linii frontu niektórzy Siemiatyczanie z nasłuchu radiowego dowiedzieli się o zamachu na Hitlera, jaki miał miejsce w Wilczym Szańcu w Gierłoży koło Kętrzyna 20 lipca 1944. Z tych samych źródeł nieliczni przekazywali sobie informacje o wybuchu powstania w Warszawie w dniu 1 sierpnia 1944 r. Siemiatyczanie nie zdawali sobie sprawy z tego, że przetaczające się niemieckie kolumny pancerne z Puszczy Białowieskiej przez Siemiatycze, będą tłumiły Powstanie Warszawskie. Do naszej rodziny przyszedł przechowany przez okres okupacji Żyd Kirszeblum, właściciel południowej części dzisiejszego budynku Biznesu na Pałacowej. Przyszedł z wiadomością, że będzie Polska. Miał przy sobie krótką broń mały pistolecik „5” (jak się mówiło - piątką). Na ganku naszego domu na wiwat wystrzelił trzykrotnie. Jego informacja napełniła nas nadzieją. Ale Hitler ciągle groził nową bronią, która przechyli falę zwycięstwa na jego stronę.

Kalendarium II wojny światowej w Siemiatyczach – Armia Radziecka w Siemiatyczach

„Kurier Siemiatycki” 2006, nr 32

Tekst: Mieczysław Matosiuk, Prezes Towarzystwa Przyjaciół Siemiatycz

Jak wspomniano w jednym z poprzednich artykułów, na przestrzeni miesiąca sierpnia 1944 r., w Siemiatyczach zaczęły lokować się radzieckie jednostki zaplecza frontu: wojskowe zakłady naprawcze taboru, jednostki zaopatrzenia w paliwo itp. Bazy remontowe sprzętu mechanicznego lokowały się głównie na placach przy siemiatyckich fabrykach kafli Małacha przy obecnej ulicy 11 listopada (róg 11 listopada i Szpitalnej). Dziś przy tym placu stoi blok mieszkalny. Były też bazy ulokowane na wolnym powietrzu np. w tzw. parku. Dziś stoi tam gmach Starostwa Powiatowego w Siemiatyczach. Bazę paliwową ulokowano na naszym podwórku graniczącym z przestrzennym ogrodem. Stało tu kilka amerykańskich Studebackerów wówczas nowość, dziesięciokołowych ciężarówek z napędem na wszystkie koła. Wszystkie załadowane żelaznymi beczkami z benzyną. Każda z nich o pojemności ponad 200 litrów. Dowódcą tej jednostki był radziecki porucznik - Gruzin, syn jakiegoś generała. Do asysty miał starszego sierżanta - oficera politycznego. Tych obu ludzi zakwaterowano w naszym mieszkaniu. Całe szczęście, że to zakwaterowanie było formalne, bo obaj ciągle byli w rozjazdach dostarczając paliwo w rejon Siedlec-Sokołowa-Węgrowa. Czasami porucznik musiał odpocząć i chwilę kładł się na kozetkę i zasypiał. „Starszyna”, jak go nazywał porucznik, miał wolny czas i nie gardził podlaskim samogonem serwowanym w pobliskiej, uruchomionej przez wspomnianego w poprzednim artykule Żyda Kirszeblum. To on, jak to się mówi „na kamieniu”, dogadał się z panią Katarzyną P.- cukierniczką, aby piekła ciasto i torty, samogonu nie brakowało i w swoim budynku na obecnej ul. Pałacowej uruchomił kawiarnię. Nie wiem, czy tam była kawa? Może zbożowa? Ale wiem, że na pewno były torty i ciastka i był „krepkostoj”. Jeszcze przez wiele lat po wojnie widniał napis „Kawiarnia”. Tam spędzali swój czas oficerowie i podoficerowie i czasami szeregowi jednostek radzieckich stacjonujących w Siemiatyczach.

Kalendarium II wojny światowej w Siemiatyczach – Przesuwanie się linii frontu przez Siemiatycze

„Kurier Siemiatycki” 2006, nr 33

Tekst: Mieczysław Matosiuk, Prezes Towarzystwa Przyjaciół Siemiatycz

Kiedy przez Siemiatycze przesuwał się front wschodni (lipiec-sierpień 1944), Anglicy nękani byli przez Hitlera bombami latającymi V-1. Ponieważ Anglicy znaleźli sposób na niszczenie latających pocisków przez własne lotnictwo, byli pewni, że to ostatnie słowo Niemiec w ataku na Londyn. W depeszy z 25 czerwca 1944 r. W. Churchill do Stalina pisał: „… Może Pan spokojnie nie zwracać uwagi na wszystkie niemieckie brednie o rezultatach działania ich latającej bomby. Nie wywarła ona odczuwalnego wpływu na produkcję, bądź też życie Londynu…” Mając jednak meldunki z Polski, a nawet przygotowaną akcję przewiezienia do Londynu z Polski istotnych części nowej hitlerowskiej broni V-2 (akcja MOST III 25 lipca 1944, o której wspomniano w jednym z poprzednich odcinków), W. Churchill czyni starania u Stalina, aby pozwolił jego specjalistom do wyrzutni rakiet V-2 w rejonie Dębicy koło Tarnowa, które to tereny będą wnet zajęte przez Armię Radziecką. Po dość długiej wymianie depesz (lipiec-sierpień 1944) Stalin zgodził się na przyjazd specjalistów angielskich na tereny wyzwolone od Niemców przez Armię Radziecką. Takim to sposobem zarówno w rejonie Tarnowa (w miejscu wystrzeliwania rakiet V-2), jak i w rejonie Siemiatycz (w miejscach upadku tych rakiet), pojawili się specjaliści angielscy.

Kalendarium II wojny światowej w Siemiatyczach – Przesuwanie się linii frontu przez Siemiatycze

„Kurier Siemiatycki” 2006, nr 34

Tekst: Mieczysław Matosiuk, Prezes Towarzystwa Przyjaciół Siemiatycz

Cofnijmy się trochę wstecz. W jednym z naszych poprzednich odcinków opisywaliśmy jak to 15 czerwca 1944 r. w sejmie Siemiatycz nad polami Krasewickimi i Skiw rozgrywała się bitwa powietrzna samolotów radzieckich i niemieckich. Opisywałem wówczas, jako naoczny świadek oglądający bitwę z Siemiatycz, kiedy z jednego ze strąconych i spadających w kierunku ziemi samolotów wyskakiwały małe punkciki, nad którymi rozwijały się czasze spadochronów. Nad jednym czasza spadochronowa się nie rozwinęła. Spadał z szybkością lecącego bezwładnie w dół i palącego się samolotu. Niemcy szukali wszystkich, zarówno żywych, jak i martwych członków załóg strąconych samolotów. Jednego nie mogli odnaleźć. Zboża w połowie czerwca były już duże i wykłoszone. Dowództwo niemieckie użyło sobie na służbach porządkowych niemieckich z rejonu Siemiatycz (policja, żandarmeria). Wyzwali ich, że „dekownicy” nie potrafią znaleźć żołnierza walczącego, zaginionego tu na zapleczu frontu, podczas gdy oni walczą bezpośrednio z wrogiem. Mimo tych złośliwych i nerwowych poszukiwań. Żołnierz nie odnalazł się. Do przesunięcia się frontu pod Warszawę, o czym ostatnio pisaliśmy, w pierwszej połowie sierpnia 1944 r., rolnicy Siemiatycz i okolic zaczęli wychodzić w pole i żąć przestarzałe już zboża. Jeden z gospodarzy Krasawic kosił swoje zboże w pobliżu pól wsi Skiwy. Jak zbliżał się z kosą w koniec swego pola rozniósł się fetor jakby padliny. Kosząc następne rzędy zbliżał się do końca łanu, zauważył w zbożu jakby leżącą paczkę oblepioną rojem much. To było ciało, a właściwie masa ludzka wbita w ziemię, przykryta na wierzchu paczką zwiniętego, nie rozłożonego spadochronu. Gospodarz obkosił miejsce dookoła i po powrocie do domu opowiedział o swym znalezisku sąsiadom. Rada w radę, człowiek stworzenie Boże, trzeba go pochować do ziemi. Wzięto starą derkę, tą znalezioną masę ludzką przy pomocy szpadli i łopat włożono na deskę. Wykopano dół taki jak grób i pochowano to ciało w pobliżu Krzyża przy drodze prowadzącej do Krasawice- Kułagi od szosy Ciechanowieckiej, stoją tam do dzisiaj dwa krzyże. Jeden rozstajny a drugi nagrobny.

Kalendarium II wojny światowej w Siemiatyczach – Armia Radziecka w Siemiatyczach

„Kurier Siemiatycki” 2006, nr 35

Tekst: Mieczysław Matosiuk, Prezes Towarzystwa Przyjaciół Siemiatycz

Cofnijmy się trochę wstecz. W jednym z naszych poprzednich odcinków opisywaliśmy jak to 15 czerwca 1944 r. w sejmie Siemiatycz nad polami Krasewickimi i Skiw rozgrywała się bitwa powietrzna samolotów radzieckich i niemieckich. Opisywałem wówczas, jako naoczny świadek oglądający bitwę z Siemiatycz, kiedy z jednego ze strąconych i spadających w kierunku ziemi samolotów wyskakiwały małe punkciki, nad którymi rozwijały się czasze spadochronów. Nad jednym czasza spadochronowa się nie rozwinęła. Spadał z szybkością lecącego bezwładnie w dół i palącego się samolotu. Niemcy szukali wszystkich, zarówno żywych, jak i martwych członków załóg strąconych samolotów. Jednego nie mogli odnaleźć. Zboża w połowie czerwca były już duże i wykłoszone. Dowództwo niemieckie użyło sobie na służbach porządkowych niemieckich z rejonu Siemiatycz (policja, żandarmeria). Wyzwali ich, że „dekownicy” nie potrafią znaleźć żołnierza walczącego, zaginionego tu na zapleczu frontu, podczas gdy oni walczą bezpośrednio z wrogiem. Mimo tych złośliwych i nerwowych poszukiwań żołnierz nie odnalazł się. Do przesunięcia się frontu pod Warszawę, o czym ostatnio pisaliśmy, w pierwszej połowie sierpnia 1944 r., rolnicy Siemiatycz i okolic zaczęli wychodzić w pole i żąć przestarzałe już zboża. Jeden z gospodarzy Krasawic kosił swoje zboże w pobliżu pól wsi Skiwy. Jak zbliżał się z kosą w koniec swego pola rozniósł się fetor jakby padliny. Kosząc następne rzędy, zbliżał się do końca łanu, zauważył w zbożu jakby leżącą paczkę oblepioną rojem much. To było ciało, a właściwie masa ludzka wbita w ziemię, przykryta na wierzchu paczką zwiniętego, nie rozłożonego spadochronu. Gospodarz obkosił miejsce dookoła i po powrocie do domu opowiedział o swym znalezisku sąsiadom. Rada w radę, człowiek stworzenie Boże, trzeba go pochować do ziemi. Wzięto starą derkę, tą znalezioną masę ludzką przy pomocy szpadli i łopat włożono na deskę. Wykopano dół taki jak grób i pochowano to ciało w pobliżu Krzyża przy drodze prowadzącej do Krasawice- Kułagi od szosy Ciechanowieckiej, stoją tam do dzisiaj dwa krzyże. Jeden rozstajny, a drugi nagrobny.

Kalendarium II wojny światowej w Siemiatyczach –Epizody wojenne

„Kurier Siemiatycki” 2006, nr 36

Tekst: Mieczysław Matosiuk, Prezes Towarzystwa Przyjaciół Siemiatycz

Cofnijmy się jeszcze do końca lipca 1944 r., kiedy z Puszczy Białowieskiej wycofały się ostatnie niemieckie jednostki pancerne przez Wysokie Litewskie, Radziwiłłównę, Moszczonę Królewską w drodze na Warszawę. Warto wspomnieć, że cały manewr wycofywania się jednostek niemieckich w rejonie Siemiatycz był ubezpieczany przez niemiecki pociąg pancerny stojący w rejonie dworca kolejowego Siemiatycze. Dlatego radzieckie jednostki, w tym pancerne, nie śpieszyły się z atakiem, licząc się z potężną siłą ognia wycofujących się oddziałów niemieckich. Niemieckie jednostki przemieszczając się przez Radziwiłłównę pozostawiły rzekomo uszkodzony samochód ciężarowy. W nim pojemniki z alkoholem. Ostatnia kolumna niemieckich skierowała się szosą w kierunku Siemiatycz (docelowo - Warszawy). Kilka czołgów za wsią od tyłu wjechało na wzniesienie w pobliżu gospodarstwa państwa Klimaszewskich. Stąd jak na dłoni widać było położoną poniżej wieś Radziwiłłównę z pozostawionym samochodem jak też drogę-szosę prowadzącą z Wysokiego Litewskiego (dziś  Adamowo) do Radziwiłłówki.

W niedługim czasie tą właśnie drogą zaczęły wjeżdżać do Radziwiłłówki czołgi radzieckie. Było ich kilkanaście. Zatrzymały się w Radzwiłłówce. Jak odkryli w pozostawionym samochodzie alkohol, zaczęli się raczyć. W krótkim czasie wszystkie załogi czołgów były w niebiańskim humorze. Wnet ze wzgórza posypał się grad ognia karabinów maszynowych i dział czołgowych. Większość załóg radzieckich czołgów została zabita, pojazdy uszkodzone. Niektórym tylko udało się nawiązać walkę i trafić w jeden niemiecki czołg, zabijając kierowcę i uciec w pobliskie lasy. Radziwiłłówka znowu płonęła, zastawiona uszkodzonymi bądź pozostawionymi bez załóg czołgami radzieckimi. Obok czołgów ciała zabitych załóg. Po tym epizodzie niemieckie kolumny pancerne ostatecznie wycofały się z Radziwiłłówki i z rejonu Siemiatycz. To też w tym czasie z okolic dworca kolejowego w Siemiatyczach odjechał w kierunku Siedlec niemiecki pociąg pancerny. To załoga tego wycofującego się pociągu wysadziła w powietrze most kolejowy na rzece Bug w rejonie Fronołowa.

Kalendarium II wojny światowej w Siemiatyczach – Epizody wojenne

„Kurier Siemiatycki” 2006, nr 37

Tekst: Mieczysław Matosiuk, Prezes Towarzystwa Przyjaciół Siemiatycz

Po opisaniu niektórych epizodów wojennych z ostatnich tygodni lipca i sierpnia 1944 roku przenosimy się do okresu jesienno-zimowego tegoż roku. Jak już wspomniano wcześniej, obfitość nafty w posiadaniu przybyszy ze wschodu i zbliżające się jesienno-zimowe wieczory potęgowało zapotrzebowanie na ten towar. Pieniędzmi, radzieckimi rublami, dysponowali wojskowi. Między ludźmi istniał handel wymienny. Między radzieckimi wojskowymi a mieszkańcami Siemiatycz, w transakcjach kupna od tych pierwszych, najpewniejszym środkiem wymiennym był bimber. Należy też wspomnieć, że tuż za Armią Radziecką zaczęli napływać do Siemiatycz repatrianci ze wschodu, ale nie tylko.

Zawierane transakcje nie zawsze były uczciwe. Otóż na ulicy Zaszkolnej, w opuszczonym domu, zamieszkiwała rodzina repatriantów (ojciec, matka i dwoje dzieci, córeczka Basia była moją rówieśnicą). Ojciec, chcąc zarobić na utrzymanie rodziny, dokonywał z Rosjanami transakcji naftą do oświetlania mieszkań. Nafta była dostarczana w kanistrach na umówione miejsce, nieraz na ulicy. Tym razem dokonywało się to na ulicy Zaszkolnej i rogu dzisiejszej ulicy Ściegiennego. Była tam studnia do czerpania wody (już jest zlikwidowana). A więc miejsce zdawałoby się normalne do tego typu transakcji. Ale sprzedający żołnierze uznali, że ten kanister nafty można drugi raz sprzedać i będzie dwa razy tyle bimbru do picia. Jak pomyśleli, tak zrobili. Ojca Basi uderzyli siekierą w głowę, ciało wrzucili do studni i poszli sprzedawać naftę drugi raz. Podobnych faktów było więcej, nie tylko w Siemiatyczach. Atrakcyjnym towarem, za który sprzedawano naftę mieszkańcom Siemiatycz i okolic były zegarki na rękę i rowery. Często napotkanym na drodze ludziom jadącym na rowerze lub z zegarkiem na ręku zabierano te rzeczy grożąc zabiciem. W takich przypadkach każdy oddawał rower lub czasami pamiątkowy zegarek, by ujść z życiem. W wyniku takich i powtarzających się incydentów, to rozdarcie wewnętrzne mieszkańców Siemiatycz i okolic, o których pisałem w jednym z poprzednich artykułów, potęgowało się. Mieszkańcy coraz bardziej zaczęli się przekonywać, że ci nowi, już nie panowie świata, lecz towarzysze niewiele wnoszą nowego w stosunku do poprzednich okupantów.

alendarium II wojny światowej w Siemiatyczach – Epizody wojenne

„Kurier Siemiatycki” 2006, nr 38

Tekst: Mieczysław Matosiuk, Prezes Towarzystwa Przyjaciół Siemiatycz

Jak wspominaliśmy w jednym z poprzednich odcinków, po przejściu frontu w Siemiatyczach stacjonowały radzieckie jednostki zaplecza frontu, w tym jednostki z zapasami paliwa do pojazdów. Jedna z takich jednostek została ulokowana w naszym obejściu. Być może dlatego, że było to obszerne podwórze graniczące z dwuhektarowym ogrodem (obecnie posesja Szkoły Specjalnej, Urzędu Skarbowego przy ul. Pałacowej i osiedla mieszkaniowego „Ogrodowa” do ulicy Ogrodowej). Dowódcą jednostki był porucznik Armii Radzieckiej ze swym „aniołem stróżem” podoficerem starszym sierżantem od spraw politycznych. Obu wojskowych zakwaterowano w naszym mieszkaniu. Po wielokilometrowych marszrutach z zaopatrywaniem sąsiednich jednostek w paliwo, nieliczne chwile wolne, porucznik przeznaczał na wypoczynek - sen. „Starszyna”, jak mawiał na starszego sierżanta porucznik, zwykle wymykał się do wspomnianej wcześniej przeze mnie kawiarni pana Kirszebluma. Pewnego grudniowego popołudnia, porucznik zapytał ojca, czy może się zdrzemnąć na kozetce, bo noc była forsowna. „Starszyny” wówczas nie było chwilowo w mieszkaniu. Porucznik rozpiął pas z pistoletem, powiesił na etażerce w kuchni (kuchnia była wówczas u nas przejściowym pomieszczeniem, jak w wielu tradycyjnych domach) i zasnął w pokoju na kozetce. Po pewnym czasie przychodzi do mieszkania „starszyna”, jak zwykle ze swoją pepeszą. Kiedy spojrzał na wiszący na etażerce pas oficerski z krótką bronią, oczy mu zagrały radością. Ojciec wskazał palcem, że porucznik śpi w pokoju. Ale „starszyna” położył palec na ustach, żeby nic nie mówić, postawił w kącie przy etażerce swoją nierozłączną pepeszę, przypiął sobie pas z pistoletem i wyszedł z domu. Już był wieczór, kiedy obudził się porucznik i wyszedł z pokoju do kuchni. Ojciec opowiedział porucznikowi o zajściu. Porucznik wysłuchał, cierpko się uśmiechnął, spojrzał na stojący automat koło etażerki i powiedział, że poczekamy. Tak czekaliśmy wszyscy do godziny około 22. Wówczas usłyszeliśmy w pobliżu pojedyncze strzały z pistoletu. Porucznik poderwał się i wybiegł na ganek przed domem w obawie, że będzie tragedia, jeśli zbłąkana kula trafi chociaż tylko jeden ze stojących na podwórku samochodów załadowanych beczkami z benzyną. Wybiegliśmy wszyscy za nim. Po chwili, w ciemnościach, ukazała się słaniająca od brzegu do brzegu postać „starszyny”. Porucznik wówczas krzyknął „starszyna”! Ten przestał strzelać oraz bardziej prostym marszem zameldował się do raportu. Ponieważ zbliżał się styczeń 1945 roku, nie wiem czy „starszyna” otrzymał jakąś karę. A z politrukiem lepiej nie zadzierać. Do Berlina było jeszcze daleko.

Kalendarium II wojny światowej w Siemiatyczach – Sanitariuszki

„Kurier Siemiatycki” 2006, nr 51-52

Tekst: Mieczysław Matosiuk, Prezes Towarzystwa Przyjaciół Siemiatycz

W poprzednim odcinku podawaliśmy strukturę organizacyjną Narodowych Sił Zbrojnych powiatu Bielsk Podlaski, do którego również należały Siemiatycze. Struktura ta obowiązywała do września 1943 roku. Od tego okresu przyjęto wojskową strukturę kompanijną (kompania, pluton, drużyny).

W rejonie Siemiatycz działała 7 (siódma) Kompania NSZ. Dowódcą kompanii był Stanisław Kuchciński ps. „Bogusławski”. Zastępcą dowódcy kompanii był Stefan Kwaśniewski ps. „Kruk”. Podoficerem obserwacyjnym był osobnik o pseudonimie „Żbik”.

W skład kompanii wchodziły cztery plutony (XXIV, XXV, XXVI, XXVII). Dowódcami plutonów byli: Franciszek Kłopotowski ps. „Żelazo” - XXIV pluton. Osobnik o pseudonimie „Dąbek” - XXV pluton, Zygmunt Peretko ps. „Longinus” - XXVI pluton, Wacław Jodłowski ps. „Jordan” - XXVII pluton.

Kompania utrzymała się do lipca 1944 r. do momentu wkroczenia wojsk radzieckich na teren Białostocczyzny. Brak dokumentów nie pozwala na odtworzenie pełnej obsady składu osobowego kompanii. Niebagatelną rolę w obu formacjach wojskowych zarówno Armii Krajowej, jak i NSZ spełniały sanitariuszki.

W rejonie Siemiatycz taką rolę spełniały panie: Bronisława Pachwicewicz, Ludwika Błaszkowska, Jadwiga Konczerewicz, Maria Wardzińska oraz wspomagająca ją siostra Helena Wardzińska-Mańko. Te właśnie dwie panie, brały ze sobą duży kosz kartoflany i niosąc go szły na akcje budząc żadnych podejrzeń. Pani Bronisława Pachwicewicz skończyła nawet kurs podchorążówki i miała stopień oficerski. Dziś stopień oficerski posiada pani Helena Mańko. Reszta personelu służy u Pana Boga. Cześć ich pamięci.

Kalendarium II wojny światowej w Siemiatyczach – Pierwsze miesiące po przejściu frontu

„Kurier Siemiatycki” 2006, nr 50

Tekst: Mieczysław Matosiuk, Prezes Towarzystwa Przyjaciół Siemiatycz

Jak wspominaliśmy w jednym z poprzednich odcinków, drugą co do wielkości po Armii Krajowej formacją działającą na terenie Siemiatycz i okolic były Narodowe Siły Zbrojne. Liczyły one w kraju 170 tys. żołnierzy i oficerów. Ta formacja nie podlegała Rządowi Polskiemu w Londynie.  Nie była zatem wspierana finansowo przez ten Rząd. Dlatego też żołnierze tej formacji zmuszeni byli niejednokrotnie uciekać się do zbiórek od ludności bielizny, odzieży (swetry, kożuchy, a czasami żywności). Na przykład do dnia dzisiejszego wypowiadane jest nazwisko syna - żołnierza NSZ, ale wówczas nikt do legitymacji nie zaglądał (określany był jako „Leśny”), że chodził po zasobniejszych domach i prosił o słoninę. A przecież sam pochodził z zasobnej rodziny, w której tej słoniny nie brakowało. Ale wówczas można było powiedzieć, że ta słonina zbierana była na potrzeby zgrupowania około sześciuset żołnierzy i ich wyżywienia w ramach akcji „Burza”, jakie miało miejsce 9 lipca 1944 roku w Kłopotach.

Powiat w Narodowych Siłach Zbrojnych dzielił się według instrukcji organizacyjnych na Wojskowe Komendy Rejonu. Na terenie powiatu Bielsk Podlaski (do którego należały wówczas Siemiatycze) istniały następujące WKR: 1. Ciechanowiec, 2.Wyszki, 3. Brańsk, 4.Bielsk Podlaski, 5.Boćki, 6.Grodzisk, 7.Drohiczyn, 8.Siemiatycze, 9. Wysokie Litewskie, obejmujący gminy Mielnik, Milejczyce i Kleszczele.

Komenda Rejonu VIII - Siemiatycze miała skład następujący: Komendant Wojskowy Rejonu - Stanisław Kuchciński ps. „Bogusławski”, Zastępca Komendanta Rejonu - Stefan Kwaśniewski ps. „Kruk”, Kwatermistrz - brak danych, Kierownik Informacji - Stefan Kwaśniewski ps. „Kruk”, Kierownik łączności - Zygmunt Peretko ps. „Longinus”, Komisarz cywilny - brak danych, Zastępca komisarza cywilnego - ps. „Legat”  (N.N.), Kierownik duszpasterstwa - ks. Tomasz Lipecki ps. „Pustelnik”.