Kalendarium II wojny światowej w Siemiatyczach - Okupacja Niemiecka
„Kurier Siemiatycki” 2006, nr 14
Tekst: Mieczysław Matosiuk, Prezes Towarzystwa Przyjaciół Siemiatycz
Jak dzisiaj już wiemy, Hitler nie bez kozery groził, że wygra tę wojnę. Kiedy na nasze Podlasie Nadbużańskie nadlatywały testowane z Blizny koło Tarnowa rakiety V-2, Londyn był ostrzeliwany pociskami V-1. Natomiast nad Siemiatyczami, w piękne czerwcowe wieczory (w pierwszej połowie czerwca 1944 r.) przelatywały na wschód potężne, liczące kilkaset samolotów, bombowe eskadry z nadzieją przełamania frontu wschodniego.
Pamiętam, na pewno dwa takie wieczory, w czasie których niebo od horyzontu do horyzontu pokryte było samolotami z ciężką pracą silników. Ojciec mówił, że te „ptaki wiozą jajka, które komuś zgotują piekielną noc”. W ciągu wiosennych dni, kiedy niebo było błękitne i czyste, z dużej wysokości dochodził ledwie słyszalny, jakby pomruk, jakby daleki szum. Tylko po dłuższym wpatrywaniu się w błękitne niebo, zobaczyć można było eskadry małych srebrnych w słońcu samolotów. Raz nadlatywały z zachodu, drugi raz ze wschodu. Dziś specjaliści od lotnictwa twierdzą, że takie samoloty w tym czasie, osiągające pułap wysokości ponad 10000 m wyposażone w aparaty tlenowe mieli Amerykanie i Anglicy. Były to samoloty dalekiego zasięgu. Eskadra, czy też eskadry, takich amerykańskich samolotów stacjonowała pod Połtawą na terenie Związku Radzieckiego. To one robiły takie wypady na zaplecze niemieckiego frontu na wschodzie.
Dnia 15 czerwca 1944 r. na zakończenie oktawy Bożego Ciała wierni z siemiatyckiego kościoła pw. Wniebowzięcia N. M. P. wychodzili po zakończonym nabożeństwie. Właśnie tego dnia też dał się słyszeć z wysokości, ten już znany, charakterystyczny odgłos. Ludzie zaczęli podnosić głowy do góry i wypatrywać tych maleńkich samolocików. Wtem ze wschodu na niskiej wysokości przeleciało kilka samolotów z charakterystycznymi niemieckimi krzyżami. Tylko minęły Siemiatycze i znalazły się nad Czartajewem, zaczęła się w powietrzu strzelanina. Po krótkiej chwili, wydawało się nam siemiatyczanom, że gdzieś nad Grzybami Orzepami jeden z niemieckich samolotów zaczął dymić i bezwładnie spadał ku ziemi. Z niego wyskakiwały małe punkciki, po czym rozwijały się czasze spadochronów. Naliczyłem trzy punkciki, nad którymi rozwinęły się spadochrony. Jeden punkcik leciał szybko bez otwarcia spadochronu do ziemi. Obok niego spadł samolot. Za chwilę jeszcze dwa samoloty niemieckie zaczęły dymić, ale lotem koszącym, ślizgowym poleciały gdzieś nieco dalej. O dziwo nie widzieliśmy w powietrzu tych atakujących samolotów. Zdaniem historyków lotnictwa, te strącone niemieckie samoloty pochodziły z wcześniej wymienionych wypraw eskadr na front wschodni. Zmierzały do zapasowej bazy lotnictwa niemieckiego koło Królewca w Prusach Wschodnich.
Za kilka dni na siemiatyckim rynku zatrzymały się samochody z załadowanymi szczątkami strąconych niemieckich samolotów. Było dużo blach aluminiowych, części skrzydeł samolotów itp. Tak siemiatyczanie zobaczyli na własne oczy fragment zbliżającego się frontu.
Włochy Pastavy
Białoruś Zehdenick
Niemcy Etterbeek
Belgia Kobryń
Białoruś