Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku niewyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nawigacja

Kalendarium II wojny światowej - "Kurier Siemiatycki" 2006, nr 41

czwartek, 16 kwiecień 2015 16:28

Kalendarium II wojny światowej w Siemiatyczach – Armia Radziecka w Siemiatyczach

„Kurier Siemiatycki” 2006, nr 41

Tekst: Mieczysław Matosiuk, Prezes Towarzystwa Przyjaciół Siemiatycz

W końcowych miesiącach 1944 roku obok kursujących w obiegu rubli radzieckich pojawiły się niby polskie pieniądze - złote. Dziś wiemy, że były to banknoty zaprojektowane przez grafików radzieckich drukowane w Moskwie. Ich relacja do rubla radzieckiego była jak 1:1 tzn. jeden polski złoty równał się wartości jednego rubla radzieckiego. Pamiętam, że za świąteczną choinkę średniej wielkości zapłacić trzeba było 50 zł. Święta minęły bez szczególnych zdarzeń, z tym, że były spokojne i skromniutkie. W dwa tygodnie po świętach w Siemiatyczach, gdy się wyszło z domu na dwór w godzinach nocnych było słychać jak drżała ziemia. Na pytanie Rosjan, co to jest? Odpowiadali, że to „nasze katiusze odstrzeliwują Warszawę”. Jednostki radzieckie, które dotąd jeszcze stacjonowały zaczęły opuszczać Siemiatycze ruszając na zachód, jak mówili „na Berlin”. Pozostały tylko nieliczne jednostki NKWD.

Tymczasem do Siemiatycz licznie zaczęli napływać repatrianci ze wschodnich rubieży dawnej Polski, bowiem słyszeli, że obowiązywać będzie wschodnia granica Polski na rzece Bug. Repatrianci do Siemiatycz przybywali nie tylko ze wschodu. Na dzisiejszej ulicy Pałacowej w istniejącym do dziś budynku (budynek biznesu vis a vis Urzędu Skarbowego) od strony północnej zamieszkiwała rodzina czteroosobowa (kobieta, mężczyzna i dwóch chłopaków). Dwaj chłopcy Mirek i Marek byli w naszym wieku, tj. Mirek w wieku mojego starszego brata, Marek w moim wieku. Nic dziwnego, że zaczęliśmy się ze sobą kolegować. Dowiedzieliśmy się, że przybyli oni nie ze wschodu, ale zza Buga z rejonu Sarnak i Łosic, a ten pan nie jest ich ojcem, ale pasierbem i że nazywa się Pawłowicz. Na imię miał Tadeusz. Ci chłopcy nazywali go Panem Tadeuszem. Po latach okazało się, że Pan Tadeusz Pawłowicz to major wojska polskiego, z zawodu inżynier chemik, żołnierz Armii Krajowej okręgu Siedleckiego rozpracowujący ze swoim bratem Marianem tajemnicę spadających tu na nasze Podlasie Nadbużańskie niemieckich pocisków V-1 i V-2. Właściwe jego nazwisko to Kordzik Tadeusz i jego brat lekarz Marian. Wtopili się w społeczność repatriantów, kryjąc się w ten sposób przed aresztowaniami NKWD. Pan Tadeusz Pawłowicz wkrótce założył rozlewnię wód gazowanych i piwa w Siemiatyczach, zaopatrujący powstające w tym mieście restauracje „Pani Katiuszy”, „Izdebskiego”, „Koslera” i inne. Przebywał w Siemiatyczach bez mała 10 lat, tj. do momentu utworzenia w Siemiatyczach powiatu, a w nim powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa. W obawie przed rozszyfrowaniem jego przeszłości i aresztowaniem wyjechał z rodziną „w Polskę” zostawiając za sobą „zasłonę dymną” jakoby wyjechał na Warmie i Mazury. Rzeczywiście wyjechał do województwa mazowieckiego, dawniej warszawskiego. Żyd pan Kirszeblum po ruszeniu wojsk radzieckich na zachód, w ślad za nimi pojechał do Warszawy stąd do Izraela.

Czytany 2447 razy