Kalendarium II wojny światowej w Siemiatyczach – Epizody wojenne
„Kurier Siemiatycki” 2007, nr 6
Tekst: Mieczysław Matosiuk, Prezes Towarzystwa Przyjaciół Siemiatycz
Była wczesna wiosna 1945 roku. Posterunek milicji, do którego przyprowadzono Polaków mieścił się, jak wspomniano w poprzednich odcinkach, na dzisiejszej ul. Pałacowej, róg Zaszkolnej. Przed posterunkiem zwykle stał lub przechadzał się któryś z funkcjonariuszy. Przestrzeń zarówno w kierunku placu dzisiejszej ul. 11 Listopada była niezabudowana. Z ulicy Pałacowej było widać, co dzieje się w centrum rynku, jak i na ul. 11 Listopada. Szedłem wówczas ulicą Pałacową w kierunku naszego rynku. Było to na wysokości szkoły. Widzę, że wschodnią częścią rynku, w kierunku ul. 11 Listopada ruszyła czarna limuzyna. Wkrótce ze schodów restauracji „Katiuszy” wybiegła właścicielka z krzykiem: „Łapcie złodzieja!” Biegła w kierunku posterunku milicji. Stojący przed posterunkiem funkcjonariusz oddał z karabinu jeden strzał, następnie drugi do przyśpieszającej czarnej limuzyny. Wreszcie przyklękną na kolano i oddał trzeci strzał. Ale samochód przyśpieszył i pojechał w kierunku tzw. Łojek i Walendziuk. Gdzie dalej pojechał? Do Siedlec czy Sokołowa? Będzie to do końca tajemnicą. A co ukradli złodzieje? Jak wspomniano w poprzednim odcinku, ówczesne restauracje były pełne klientów. Tam skupiało się życie towarzyskie. Cztery restauracje w rynku i cztery pełne, zaludnione po brzegi. Złodzieje zabrali cały dzienny utarg pani Katiuszy i odjechali.
Warto też słowo poświęcić innej restauracji, a mianowicie „Czarnej Mańce”. Tę restaurację upodobała sobie młodzież ze Słoch Annopolskich. Starsi Siemiatyczanie pamiętają, jak w karnawale wieczorem o 20-ej czy 21-ej godzinie, gdy się wyszło na dwór, to słychać było śpiewy: „Za prehajte chłopczyki koni...” albo „Katiuszę”. To młodzież wracała sankami do domu. W restauracji „Czarnej Mańki” częstymi gośćmi byli funkcjonariusze NKWD i UBP. Radzieccy żołnierze wracający z wojny wieźli różne „trofiejne” rzeczy. Jeden z rodziców mieszkający w rynku odkupił od żołnierza radzieckiego trąbkę. Synek, kiedy zobaczył ten upragniony instrument wyszedł wieczorem przed dom (obok restauracji) i zaczął po swojemu trąbić. Nagle zrobił się ruch. Funkcjonariusze z restauracji zaczęli wybiegać na dwór z pretensjami do ojca chłopca. Do kogo on wysyłał sygnały? Z trudem udało się wytłumaczyć funkcjonariuszom całe zajście, ale też trochę się dostało niesfornemu chłopcu. Tym chłopcem co to „wysyłał sygnały” był dzisiejszy burmistrz Miasta Siemiatycze p. Zbigniew Radomski.